Kanadyjska wokalistka 42-letnia AMELIE BEYRIES tworzy swoją muzykę od stosunkowa niedawna. W wieku 28 lat kiedy pracowała jeszcze w "public relations" zachorowała na raka piersi i aby poradzić sobie ze wszystkimi emocjami zaczęła pisać piosenki. Zadebiutowała w 2017 roku albumem "Landing". Pod koniec minionego roku ukazała się jej druga płyta, którą z drżącymi dłońmi słucham od kilkunastu dni. Tej debiutanckiej jeszcze nie znam, dopiero do mnie jedzie i sam jestem ciekaw jaka będzie ponieważ "Encounter" jest płytą tak piękną, że będę zdziwiony jeśli i debiut okaże się równie czarujący. Bo - jak mawiał klasyk - "nic nie zdarza się dwa razy".
Album niesamowicie klimatyczny, do tego hipnotyzujący głos BEYRIES powodują, że od płyty nie sposób się uwolnić. Z każdym kolejnym przesłuchaniem zżywam się z nią jeszcze bardziej. Jaka szkoda, że takiej muzyki nie uświadczymy w tym naszym biednym kulturalnie kraju. Wystarczy spojrzeć na te wszystkie nasze TOP LISTY by mieć pojęcie o jakości, gustach i zapotrzebowaniach. Bylejakość niestety dominuje. Ale mnie nuda nie grozi, mam tyle pięknej muzyki w swojej kolekcji, że nie potrzebuje na siłę szukać niczego na naszym rodzimym podwórku. Czy najdziecie u nas coś równie pięknego i poruszającego? Ciekaw jestem. Jedno z najciekawszych moich odkryć minionego roku, a o wysokim poziomie tej płyty niech zaświadczy już sam jej początek jakim prześliczna ballada "What We Have".
POSŁUCHAJ: https://www.youtube.com/watch?v=7spsi0CimuI
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz