wtorek, 12 czerwca 2018

GIN WIGMORE "Ivory" ( 2018 )

INDIE POP

Tą 32-latką z Nowej Zelandii interesuję się od samego początku, a więc od albumu "holy Smoke" wydanego 9 lat temu choć wiem, że rok wcześniej wydała 5-utworowe EP, którego cały czas pozostaje moją zaległością. Do nadrobienia oczywiście.

Dziewczyna zaskakuje cały czas przede wszystkim fantastycznymi kompozycjami, a łączy pop, rock, indie rock, indie pop z muzyką alternatywną. Nie inaczej jest i tym razem. Moim zdaniem głównie należy zwrócić uwagę na pierwszą połowę płyty co nie oznacza oczywiście, że część druga jest gorsza. Szczególnie polecam 3 pierwsze kompozycje, których trudno nawet nie słuchać i które powinny być grane we wszystkich stacjach radiowych. Jak dwie ciekawostki dodam, iż zarówno na wspomnianej 5-utworowej EP jak i na debiutanckim "Holy Smoke" z 2009 roku artystka podpisywała się jeszcze jako GIN, bez nazwiska WIGMORE. To na wypadek gdyby ktoś zechciał sobie zakupić oba te wydawnictwa. Druga z ciekawostek to połączenie dwóch pierwszych nagrań z jej najnowszej i czwartej zarazem płyty "Ivory". Otóż pierwsze nagranie "Hollow Fate" i następujące po nim "Odeum" są tak podobne, iż słuchając płyty po raz pierwszy myślałem, że to wciąż jedna i ta sama kompozycja bowiem niemal brak między nimi odpowiedniej przerwy - mimo, iż pierwsze jest szybsze, przebojowe, z kolei drugie to ballada - różnica jest naprawdę niewielka. Posłuchajmy zatem tego pierwszego.

POSŁUCHAJ:

https://www.youtube.com/watch?v=wEd2FQt7uQw

Pozdrawiam

OSKAR PENDYK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz