środa, 10 marca 2021

TRANSATLANTIC "The Absolute Universe: The Breath Of Life" (ABRIDGED VERSION ) ( 2021 ) / TRANSATLANTIC "The Absolute Universe: Forevermore" (EXTENDED VERSION ) ( 2021 )

PROGRESSIVE ROCK

Jeszcze kilkanaście lat temu wielką innowacją było pojawienie się DIGIPAKA, a więc płyty zapakowanej nie w tradycyjne plastikowe pudełko, a lakierowany kartonik. Płyty zapakowane w ten sposób wyglądają rewelacyjnie choć nie każdy je lubi z uwagi na większe niebezpieczeństwo uszkodzenia czy zabrudzenia wzgędem plastikowego odpowiednika. Ja swoją każdą płytę trzymam zapakowaną w specjalną folijkę więc nie straszne mi są podobne obawy. O płyty trzeba po prostu dbać! Ostatnimi czasy kolejną innowacją staję się wydawanie t/z SUPER DELUXE BOX SET, a więc wielopłytowych edycji albumów, zawierajacych często obok dodatkowych dysków z muzyką - czy to materiałem koncertowym czy utworami niewykorzystanymi, a nagranymi

podczas sesji do albumu - takze gadżetów jak otwieracze do butelek, kostki do gitary, plakaty, pocztówki, stickery i masę innych. Kto wie czy najnowszy album supergrupy ( nie lubię określenia supergrupa ) TRANSATLANTIC nie zapoczątkuje kolejnej mody. Otóż panowie wydali dwie wersje swojej najnowszej piatej płyty studyjnej "The Absolute Universe". W skrócie: nagrali album jednopłytowy, później coś im tam nie pasowało więc nagrali go niejako od początku tym samym wydłużajac go o dobre 30 minut co wymusiło rozmieszczenie materiału aż na dwóch dyskach. Ktoś pomyśli, że wybierze sobie wersje "lepszą" bo 2-płytową. Nic bardziej mylnego. By mieć komplet nagrań należy zakupić obie bowiem obie różnią się utworami ( niektórych z wersji 1 CD nie ma na 2 CD i odwrotnie ), niektóre są na obu, ale ....w nieco innych wersjach niejednokrotnie wraz ze zmienionym telstem, a nawet zaśpiewane przez kogoś innego bo jak wiemy TRANSATLANTC staję się powoli wokalnym kwartetem i każdy z muzyków chce sobie pośpiewać, mimo że niegdyś tę "robotę" wykonywał NEAL MORSE.  Usłyszymy zatem spiewającego MIKE'A PORTNOYA, ROINE'GO STOLTA, a nawet PETE'A TREWAVASA. Ten ostatni to oczywiscie basista MARILLION, i choć nie jest to jego wokalny debiut to i tak jego głos ( nie ukrywajmy, ze dość przeciętny ) budzi spore emocje i nie mam tutaj na myśli jego skali. Wydany w dwóch wersjach ( w wersji trzeciej "The Ultimate Version" mamy nawet wydłuzone intro i inne fragmenty o kolejne 6 minut ) nowy album grupy to poniekąd wersje "demo" oraz "original" choć zespół na równi traktuje obie. Może się jednak okazać, że inne zespoły podążą tą drogą wydając po dwie wersje swoich płyt. Pomimo tego, iż rynek nośników fizycznych z każdym rokiem ubożeje ( u naszych sąsiadów w Niemczech tego nie widać ) płyt wydaje się coraz więcej. Wiem jak to brzmi, w dobie cyfryzacji i upadających sklepów płytowych, ale to szczera prawda. Jeden z moich ukochanych muzyków ostatnio nawet w jednym z wywiadów powiedział, iż ogrom wydawnictw, szczególnie wielopłytowych boxów, jest trudny do opanowania. Poza tysiącami płyt premierowych wydaje sie archiwa, wielopłytowe boxy koncertowe, wznowienia, winyle, remastery....Ciągle też wykopuje się jakieś zapomniane albumy. Koncerny dobrze wiedza co robią. Kiedy bowiem jak nie teraz kiedy jest jeszcze komu to sprzedać. Za kilka-, kilkanaście lat może się okazać, iż nie będzie komu tego sprzedać podczas gdy teraz jest jeszcze cała masa kolekcjonerów i zbieraczy ( czytaj: zapalonych maniaków płytowych ).

Wracając do nowego TRANSATLANTIC. Grupa najlepsze czasy ma na pewno za sobą, a mam na myśli tutaj dwie pierwsze płyty, "SMPT:e" ( 2000 ) oraz "Bridges Across Forever" ( 2001 ), moją ulubioną. Kiedy wydawało się, że to już wszystko co grupa ma do zaproponowania, muzycy przypomnieli o sobie w 2009 roku po ośmiu latach przerwy wydając tylko dobry "The Whilrwind" ( lirycznie na najnowszym "The Absolute Universe" do niego nawiazując ). Pożniej był jeszcze "Kaleidoscope" ( 2014 ). Już wtedy wiadomo było, iż muzycy powrócili i pod tym szyldem maja zamiar wydawać kolejne swoje płyty. I tak też się stało. Nowy album jest tym czym miał/powinien być. Nie zaskakuje bo i nie może. To wciąż kapitalna paczka muzyków, która robi swoje w sposób genialny gdzieniegdzie dając plamę w postaci tylko średnej kompozycji ( na wspomnianym "Bridges Across Forever" były tylko genialne ). Ale na nowej płycie też są cuda. Posłuchajcie, zwłaszcza końcówki "Higher Than The Morning", czy z ładnym tekstem kolejnego po nim "The Darkness In The Light" gdzie w roli wokalisty ROINE STOLT z THE FLOWER KINGS. Prześliczny jest "Looking For The Light", zaś wspomniany TREWAVAS swym głosem "upiększył" jedną z najładniejszych kompozycji jaką "Solitude". Aż chciało by się usłyszeć ten utwór z wokalem MORSE'A. W jego rozbudowanej wersji na "Forevermore" MORSE'A usłyszymy, ale w dodatkowej zwrotce, refren nadal wykonuje TREWAVAS. Okładki prześliczne jak zwykle, jest znane logo, zeppelin, świetni muzycy, kapitalna muzyka. Czegóż chcieć więcej.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz