Mam problem z BRYANEM ADAMSEM od jakichś dwóch, trzech płyt. Nie to, że przestałem go słuchać. Wręcz przeciwnie. To wciąż kapitalny artysta, wciąż świetnie śpiewający, jego płyty to wciąż wysoki poziom, zarówno produkcja jak i wykonanie. Niestety, nie mogę się przekonać do jego premierowych kompozycji, choć na najnowszym "So Happy It Hurts" jest nieco lepiej niż na dwóch poprzednich albumach. Brakuje mi także soczystych ballad jakich na mojej ukochanej płycie "On A Day Like Today" z 1998 roku było mnóstwo. Czasami tak jest, coś przemija, coś znika bezpowrotnie. Może czas zrobi swoje. Oceńcie sami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz