wtorek, 15 grudnia 2020

BON JOVI "2020" ( 2020 )

HARD ROCK

Na przestrzeni lat zdołałem się już przekonać, iż JON BON JOVI to samolub. Zawsze tak było, on sam zresztą na tę opinię zapracował. W zespole to on zawsze miał ostatnie słowo. A przecież brawa należą się całej siódemce tworzącej obecnie skład tej amerykańskeij grupy.  Za jego egoizmem może też przemawiać wymyślna nazwa zespołu pochodząca od jego nazwiska, a teraz także wymowna okładka delikatnie sugerująca, "BON JOVI TO JA". I tak w zasadzie jest, tym bardziej, że w 2013 roku grupę opuścił jeden z jego najważniejszych członków, RICHIE SAMBORA skupiając tym samym uwagę głównie na samym BON JOVIM. Ostatnimi czasy jakoś JON zaczął mnie drażnić, a raczej stał mi się obojętny. Przysłużyły się temu niestety słabe płyty zespołu, a pamiętam, że niektórym nie podobała się już "Have A Nice Day" z 2005 roku, mimo, że tamta płyta jest genialna od początku do końca. Chciałbym, aby grupa nagrywała dziś takie płyty, ale zdaję sobie sprawę, iż to niemożliwe. 
Na najnowszym już 15-tym studyjnym albumie zespołu jest całkiem, całkiem. Pozytywnie do reszty płyty nastawił mnie już sam jej początek, a mianowicie jeden z singlowych utworów jakim "Limitless". Fenomenalna melodia, zwrotki, linie melodyczne, wszystko na swoim miejscu. Muzycznie. O wszystkim pozostałym poczytamy zgłębiając teksty na nowej płycie. Mamy tutaj dość szeroki wachlarz tego co się w tym roku wydarzyło na świecie stąd zapewne tytuł płyty, który niejednemu artyście wpadł w tym roku do głowy. W następnym "Do What You Can" zahaczymy o kowid z kolei w "American Reckoning" o kwestie rasowe. Polecam wspaniały "Let It Rain" będący typowym przebojem dla tej zacnej formacji czy następującą po nim balladę "Lower The Flag" choć tutaj ponownie szef zespołu pełen zadumy. Rzecz traktująca o strzelaninie w stanie Ohio podczas której zginęło dziesięć osób. Fenomenalny utwór z pewnym niesamowitym motywem pod koniec czwartej minuty pozostawiam Wam do odkrycia. Ale na płycie nie tylko ważne teksty, ale też świetna muzyka jak gitarowe solo w "Story Of Love". Piękna gitara w "Blood In The Water" kojarzyć może się z grupą DIRE STRAITS i MARKIEM KNOPFLEREM, tym bardziej, że po nim następuję nagranie..."Brothers In Arms", a więc tytuł znany nam z płyty DIRE STRAITS pod tym samym tytułem. Ale to nie cover, to po prostu przypadkowa zbieżność. Płytę zamyka podniosła ballada "Unbroken", którą poznaliśmy już pod koniec 2019 roku jako jeden z singli.
 
P.S. Cieszy też fakt, iż na płycie znajduję się tylko 10 nagrań. Ostanie albumy trwające ponad godzinę były nie do udźwignięcia. Jedynie w Ameryce "2020" i to w ohydnej bezwartościowej wersji cyfrowej album ukazał się z dodatkowymi nagraniami, innej wersji "Do What You Can", a także dwiema pozaalbumowymi kompozycjami, "Shine" i "Luv Can".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz