niedziela, 8 października 2017

Zalew muzyki

84 dni. Tyle zostało do końca roku. Pamiętam kiedy w roku ubiegłym właśnie jakoś pod sam jego koniec kolega powiedział: "Oskar, zapomniałeś napisać o tej i tamtej płycie". A ja nie zapomniałem, po prostu zabrakło już miejsca. 365 dni by zmieścić wszystko co się dzieje w muzyce w danym roku to stanowczo za mało. Powiem więcej, z roku na rok jest coraz gorzej.

Zazdroszczę tym, którzy słuchają tylko rocka lub tylko i wyłącznie jazzu. Mają tych płyt mniej, ale wszystko jest spokojniejsze. Mogą się na nich odpowiednio skupić. Nie żebym jakoś strasznie narzekał, w końcu muzyka to moje życie, a wszystkie zakupione przeze mnie płyty są słuchane z należytym skupieniem i oddaniem, ale nie sposób je wszystkie sprawiedliwie przedstawić bo musiałbym codziennie napisać o przynajmniej dwóch, a to jest niemożliwe. Celowo nie napiszę czasem o kimś znanym wychodząc z założenia, że o "nim" jest wszędzie i lepiej napisać i kimś mało znanym kto nagrał piękną płytę, a która w zalewie znanych i uznanych nazwisk może po prostu przepaść. Jak każdy kolekcjoner muzyki wie płyty ukazują się co tydzień. Jeszcze 15 lat temu nie ukazywały się w styczniu ( poza kilkoma tytułami ), latem kiedy są wakacje oraz w grudniu. Teraz wszystko się zmieniło. Artystów jest coraz więcej, a co za tym idzie - coraz więcej płyt.

Poza nowościami ( bo głównie te mnie interesują z racji tego, iż wszystkie klasyki są już dawno u mnie na półce ) szukam ciągle tytułów, których z jakiś względów nie udało mi się wcześniej zdobyć . Co roku na kilka z nich trafiam. I tak w roku ubiegłym udało mi się "dorwać" jedyną płytę na kompakcie zespołu AMAZONIA BLUE "Fairytales Of Amazonia" ( 1997 ), którą od samej nowości miałem tylko i wyłącznie na kasecie magnetofonowej, a przykładowo w tym po 13 latach zdobyłem jedyny album SARY HUDSON "Naked Truth" ( 2004 ). I tak przy okazji tego dowiedziałem się, iż SARA wydała dwie płyty z zespołem ULTRAVIOLET SOUND. Tym samym - kolejna zaległość i cel poszukiwań. Ukazuje się masa remasterów. Mam w domu wszystkie płyty PET SHOP BOYS, a właśnie w tej chwili...kupuje je na nowo bowiem ukazują się zremasterowane edycje z dołożonymi dyskami czy to DVD czy z niepublikowanym materiałem dodatkowym. Za chwilę ukażą się także kolejne wznowienia MARILLION ( które oczywiście też już mam ), itd., itd. Ciągle też odkrywam coś nowego, a to debiuty, a to stare zespoły, o których istnieniu nie miałem pojęcia. Nie zapominajmy o winylach - głównie tych starych, ale też singlach 7" czy maxisinglach 12", na których utwory spoza płyt.

Staram się w miarę regularnie spotykać z kolegą Pawłem, który od dobrych 15 lat zasypuje mnie cudownymi latami 80-tymi. To też maniak jak ja i choć brakuje mu miejsca w domu, nie poddaje się tworząc ciągle nowe miejsca na kolejne płyty. To dzięki niemu poznałem takie nazwy jak TRANSVISION VAMP, LOVE & ROCKETS czy DANIELA ASHA za co mu uniżenie dziękuję. Kiedyś udało mu się kupić wielopłytowego boxa zespołu BON JOVI, na którym jest ok 30 nagrań spoza płyt. On ma to już na półce kilka lat, jednak płyta wciąż czeka na rozfoliowanie. Też mam zafoliowane płyty i to całą masę, bo ciągle są kolejne, a o jakiejś mniej ważnej po prostu zapomnę. Zalew nowości sprawia, że nie starczy dla niej czasu. Tak to już jest kiedy lubi się rocka, heavy metal, blues, jazz i wiele, wiel innych. Trochę mi przykro, że nie zdołam wszystkich ciekawych płyt tego roku Wam przedstawić. Tu nie chodzi o wyścigi, absolutnie tak nie robie. Po prostu szkoda.

Na półce wciąż nieprzesłuchane LIZZ WRIGHT ( którą kocham, i która powinna mieć pierwszeństwo, a jednak nie było okazji ), DAVID CROSBY, THE KILLERS, STAN BUSH, CHRIS NORMAN, KAIPA, pośmiertny LEON RUSSELL, TIM BOWNESS z unikatami spoza płyt, VAN MORRISON, MARC ALMOND, instrumentalny IAMX, a dopiero co niedawno dojechały BELINDA CARLISLE, CHRIS REA, HURTS, SHANIA TWAIN, UFO z coverami, druga płyta THE LONGING ( debiut sprzed dwóch lat był jedną z płyt roku - patrz PŁYTA ROKU ), a jeszcze ostatnie japońskie REVOLUTION SAINTS ( jeszcze w Europie się nie ukazała ), THE DARKNESS, LIAM GALLAGHER z OASIS, polski CLOSTERKELLER, DIARY OF DREAMS, LARA FABIAN.....A to z tych najważniejszych. Nie zapominajmy, że przed nami jeszcze październik i listopad, najpłodniejsze miesiące jeśli chodzi o kalendarz wydawniczy. Nowy rok tez nie da odetchnąć. Już na 12 stycznia zapowiadany jest nowy JOE SATRIANI "What Happens Now" czy nowy KAYAK "Seventeen". Jak żyć, panie premierze, jak żyć?

Pozdrawiam

OSKAR PENDYK

1 komentarz:

  1. Wow, uświadomiłeś mi jak koniec roku już blisko, dzięki wielkie! Mam wrażenie że z wiekiem co raz szybciej mija ten czas- taka dygresja nie na temat :D Widzę iż też masz wrażenie na jesień jest zalew płytowy. W sumie powiedziałabym, że nawet i na wiosnę też jest zrzut.Również koncertowy. Ciężko to ogarnąć umysłem. Kiedyś skrupulatnie na karteczce w domu pisałam - o, tego i tego dnia premiera tego i tego artysty i koniecznie chciałam przesłuchać w dniu premiery na deezer czy innym spotify. Ale teraz odpuszczam, bo po prostu to jest niewykonalne. Im więcej chcemy muzyki przesłuchać tym bardziej też ja czuję się przytłoczona. I wiem już też, że czasem nie da się tak o, w dniu premiery przesłuchać, bo ważny jest nastrój, bo czasem się go totalnie nie ma i po co psuć sobie nową płytę ulubionego artysty tylko przez to że nie ma się "tego fajnego dnia" :)

    OdpowiedzUsuń