poniedziałek, 9 marca 2020

SONS OF APOLLO "MMXX" ( 2020 )

PROGRESSIVE METAL

Aż wierzyć się nie chce, że tych pięciu dżentelmenów tworzy już wspólnie od trzech lat. Pamiętam jak dopiero ukazywał się ich debiutancki "Psychotic Symphony" ( 2017 ). Wtedy wszystkie serwisy muzyczne rozpisywały się o nich, a to ze względu na nazwiska najwyższej próby, że o to panowie perkusista MIKE PORTNOY ( ex-DREAM THEATER ), klawiszowiec DEREK SHERINIAN ( także ex-DREAM THEATER ), wokalista JEFF SCOTT SOTO ( W.E.T. , TALISMAN ), basista BILLY SHEEHAN ( THE WINERY DOGS ) oraz gitarzysta RON "BUMBLEFOOT" THAL ( ex-GUNS'N'ROSES ) tworzą nową supergrupę choć powstałą z inicjatywy tych dwóch pierwszych.

Wiele zespołów ma problem z tak zwanym "syndromem dwójki", a więc by ich drugi album dorównywał debiutowi. Tak się składa, ze akurat SONS OF APOLLO dopiero na "dwójce" odnaleźli cel swojej podróży. Płyta ukazała się 17 stycznia 2020 choć ja miałem ją już pod koniec 2019 roku. Nie miałem na nią kompletnie ochoty z racji całej masy innych ważniejszych płyt, a i też chęcią odpoczynku od nowości, których w 2019 cała masa. Nie chciałem zatem spieszyć się z kolejną płytą tylko po prostu odpocząć po ostatnich 12 miesiącach. I dobrze zrobiłem bowiem naładowałem akumulatory, zresetowałem się w pełni. Być może dlatego najnowsi SONS OF APOLLO przemówili do mnie w pełni. Słucham tej płyty już trzeci tydzień i nie mogę się oderwać. Powstał kolejny zespół, któremu chce się kibicować. Choć PORTNOY zakładał i zawieszał wiele grup to jak mówią sami muzycy, SYNOWIE APOLLO to pełen etat z planami na przyszłość.

Potwierdzają się plotki o tym, iż MIKE PORTNOY jest swego rodzaju dyktatorem w tym zespole. Dlaczego? Bo to słychać. Słychać, że chciałby zagrać na nosie ex-kolegom z DREAM THEATER przemycając różne schematyczne rozwiązania z tamtej grupy do SONS OF APOLLO. Na potwierdzenie mych słów nastawcie sobie "King Of Delusion", piątego nagrania z "MMXX". Swoją drogą kompozycja rewelacyjna. Artysta również w DREAM THEATER musiał mieć wiele do powiedzenia co skończyło się wraz z jego odejściem. Ale w nowej grupie muzycy grają też swoje czego nie można im zarzucić. Podoba mi się "otwieracz" "Goodbye Divinity" z wykończeniem Hammondami, przebojowy "Wither To Black", kolejny bardzo "dream theater'owski" "Asphyxiation", dryfujący "Desolate July" z cudowną solówką, "Fall To Ascend" z pewnością przygarnęli by sami JORDAN RUDESS z kolegami. Największe wrażenie ( wcale nie ze względów czasowych ) ponad 15-minutowy finał w postaci "New World Today". Cudowna wielowątkowa opowieść, która troszeczkę odstaje od całości, która to jest bardzo wirtuozerska, kombinatorska, a w finale jest tak jak może powinno być przez te całe blisko 60 minut, które trwa płyta. Ale nic nie szkodzi, najważniejsze, że płyty chce się słuchać, że jest bogata aranżacyjnie, urozmaicona, melodyjna. Mając nadzieję na kolejny album w przyszłości życzę muzykom wszystkiego najlepszego dziękując za wspaniały muzyczny początek roku.

POSŁUCHAJ:

https://www.youtube.com/watch?v=wZlyaCqqZ0A

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz