czwartek, 29 października 2020

TIM BOWNESS "Late Night Laments" ( 2020 )

ART ROCK

TIM BOWNESS rozegrał się nam na dobre. Od czasu publikacji swojego drugiego solowego albumu "Abandoned Dancehall Dreams" ( 2014 ) wydaje płytę za płytą, czy to pod swoim nazwiskiem czy pod szyldem PLENTY, a także w duecie z PETEREM CHILVERSEM. W roku ubiegłym pojawiła się także pierwsza od 11 lat płyta no-man ( wspólny projekt ze STEVENEM WILSONEM ), a więc to z czego chyba najbardziej muzyk jest znany. "Late Night Laments" jest drugim albumem wydanym w tym roku przez muzyka bowiem ze wspomnianym PETEREM CHILVERSEM muzyk opublikował w pierwszej połowie tego roku wspólny album "Modern Ruins". 

Na najnowszym dziele muzyk porusza przeróżne tematy dnia codzienne oscylujące dziedzinach, z którymi stykamy się każdego dnia jak psychologia, społeczeństwo, dylematy polityczne. Muzycznie z kolei jest bardzo intymnie, nastrojowo,  - słowem - po "bowness'owsku". W głębi słyszymy jednak nieco elektroniki choć ta w bardzo wyważonych ilościach. Płytę muzyk przygotował wspólnie z wieloma ludźmi, którzy wiedzą o co w tym chodzi, a więc mamy BRIANA HULSE'A ze wspomnianego PLENTY, ale również COLIN EDWIN czy RICHARD BARBIERI z PORCUPINE TREE czyli od STEVENA WILSONA, który powyższy album również zmiksował. Błogość melodii może zmylić słuchacza nie znającego  angielskiego bowiem pod warstwą liryczną czujemy gniew, rozgoryczenie, smutek i nostalgię. Spójrzmy jeszcze na okładkę. Na myśl przywodzi wczesne dokonania grupy MARILLION, do tego te cudowne okładki porozrzucanych płyt ( m.in. wspomniany no-man "Love You To Bits" ( 2019 ) czy THE BLUE NILE "Hats" ( 1989 ), a także sam TIM BOWNESS "Abandoned Dancehall Dreams" ( 2014 )).  W tle włączony telewizor, w którym zapewne najnowsze wieści ze świata co sugerują ludzie w masce oraz pasek informacyjny. Zresztą stosy gazet w pokoju oraz wspomniane "newsy" w telewizji zdają się sugerować, iż siedzący w fotelu bohater z okładki interesuje się na bieżąco tym co dzieje się wokół nas, a muzyczny pokój ma być swego rodzaju ucieczka od szarej rzeczywistości. 

Płyta trwająca zaledwie nieco ponad 38 minut może pozostawić pewien niedosyt dlatego też zachęcam do zakupu edycji LIMITED EDITION zawierającej dodatkowy dysk, a co za tym idzie, pięć dodatkowych kompozycji studyjnych. Hipnotyzująca muzyka wraz z identycznym śpiewem BOWNESSA dostarczą niezapomniane chwile melancholii, a także moment refleksji, któremu sprzyja rozmarzona wręcz atmosfera. 

POSŁUCHAJ: https://www.youtube.com/watch?v=NMS_dfkZ3ws


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz