poniedziałek, 4 stycznia 2016

COLDPLAY "A Head Full Of Dreams" ( 2015 )

POP / ROCK

O tym zespole, który kiedyś był zespołem wielkim napisałem wystarczająco dużo dnia 11 listopada 2015 roku ( zainteresowanych zapraszam do ARCHIWUM BLOGA ) w związku z powyższym nie będę się powtarzał.

Bardzo bałem się tego albumu o czym informowałem już na łamach bloga. Album otwiera nagranie tytułowe "A Head Full Of Dreams", które jest bardzo przeciętne. Takie jakich pełno w stacjach radiowych a więc nijakie z powtarzającym się w refrenie słowem ( ? ) "o-oo-ooh". Aranżacyjnie - tragedia. To już zupełnie inny zespół niż ten z roku 2005, który wówczas wydał genialny album "X&Y". Proszę posłuchać i porównać jeśli ktoś uważa, że przesadzam. Kolejny "Birds" niestety to samo. Już pomijam aranżację, która jest fatalna, ale gdzie te kompozycje na miarę tych ze wspomnianego "X&Y" ( 2005 )?  Gdzie te pomysły. Nagranie "Hymn For The Weekend" nawet stylistycznie ciekawe a i podobne do wcześniejszych dokonań grupy, ale tylko na początku. Kiedy zaczyna się refren wszystko się kończy. Nagranie dobija gościnny udział plastikowej gwiazdki BEYONCE. Potem następuje nawet "coldplayowa" ballada "Everglow" jednak słabość samej kompozycji nie ratuje chwilowego powrotu do starego brzmienia. Choć w tym nagraniu grupie na pewno najbliżej do największych swoich dokonań sprzed lat. Później mamy singlowy "Adventure Of A Lifetime", który mimo iż jest nawet fajną kompozycją pozostawia pewien niedosyt fanom, którzy wiedzą do czego ta grupa była niegdyś zdolna. Pozycja numer sześć to ballada "Fun" z gościnnym udziałem popularnej ostatnio szwedzkiej wokalistki pop TOVE LO. Po nim następuje niespełna dwuminutowy "Kaleidoscope" pełniący tutaj rolę "przerywnika" lub czegoś na styl intra czyli wstępu. Dość dziwnym nagraniem jest "Army Of One", fatalny aranżacyjnie niczym ze stacji MTV, gdzie takich tworów Ci dostatek. Słuchając tego ponad 6-minutowego nagrania ma się wrażenie, że składa się ono z dwóch krótszych przy czym każde jest inne. Jak wspomniałem: dziwne nagranie. Po nim chyba jedyny utwór w starym stylu COLDPLAY czyli "Amazing Day", które poznaliśmy jako pierwsze bowiem grupa na dwa miesiące przed wydaniem albumu wykonywała je na swoich koncertach. "Colour Spectrum" to kolejny - tym razem minutowy - przerywnik. Płytę zamyka najdłuższy na albumie blisko 7-minutowiec "Up & Up", przyjemne lekkie nagranie jednak bez fajerwerków.

P.S. Na japońskiej edycji tego albumu ( do kupienia na www.japancd.jp za ok 100 zł ) mamy dodatkowe nagranie "Miracles", które zagorzali fani znają z racji iż grupa zamieściła je już na ścieżce do filmu "Niezłomny" ( "Unbroken" ) w reżyserii ANGELINY JOLIE. I jak to się dzieje, iż kiedy grupa nagrywa utwór do filmu robi to tak wspaniale a kiedy wydaje cały album i czuwa nad nim sztab producencki dla którego liczy się tylko kasa, coś idzie nie tak. Z drugiej jednak strony jeśli grupa o takiej renomie akceptuje efekt finalny znaczy że naprawdę źle się dzieje. Za obronę CHRISA MARTINA i spółki może stanowić fakt iż wokalista jakiś czas temu rozwiódł się ze swoją żoną co może mieć wpływ na taki stan rzeczy.

Do posłuchania polecam nagranie "Square One" z albumu "X&Y" wydanego w 2005 roku.

POSŁUCHAJ:

https://www.youtube.com/watch?v=zRralTaPR9I

Pozdrawiam

OSKAR PENDYK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz