Co roku swoje świąteczne płyty wydaje przynajmniej kilkanaście moich ulubieńców przy czym każdego roku są to inni wykonawcy. Niestety, najlepsze czasy takich wydawnictw już za nami. W latach 90-tych pojawiały się one jak grzyby po deszczu, żeby tylko wymienić KENNY'EGO G, CELINE DION czy MICHAELA BOLTONA. Od dobrej dekady płyty z kolędami straciły swój blask, klimatu świątecznego na nich nie uświadczymy, a klasyki w postaci "Silent Night" niekiedy są tak przearanżowane, że trudno je rozpoznać.
Ten rok jak żaden przyniósł zaledwie garstkę takich płyt, niestety też atmosfery świątecznej brak jak chociażby na albumach MEG & DIA "December, Darling" czy na najnowszym BRYANIE ADAMSIE "Christmas EP". Jednak jedna płyta wybija się przed szereg.
ROBBIEGO WILLIAMSA kojarzymy głównie jako jednego z członków TAKE THAT, a więc jednego z modnych w latach 90-tych boysbandów. Muzyk jednak po odejściu z zespołu zrobił wielki krok na przód pokazując, że jest prawdziwym artystą, a nie produktem wytwórni płytowych. Wszechstronny muzycznie, czasem kontrowersyjny, w Anglii ma pozycję gwiazdy choć ostatnie albumy jako całość się nie bronią. Daję sobie głowę jednak ściąć, że koledzy z dawnego TAKE THAT zazdroszczą mu jak cholera. Muzyk cały czas nagrywa i to zróżnicowane płyty czego dowodem najnowsza. W końcu ten nastrój świąt, dzwoneczki, trójkąty, atmosfera i klimat. Cudowny początek w postaci "Winter Wonderland" już zapowiadał udany album. Może zabrakło cudownego "Have Yourself A Merry Little Christmas" jednak WILLIAMS wyszedł z konfrontacji z kolędami naprawdę po zwycięsku. No i idealny tytuł płyty, jak w pysk strzelił. Dzięki Ci zatem ROBBIE za ten "Świąteczny prezent".
P.S. Album jest wydawnictwem podwójnym jednak polecam wydanie w digibooku, zawiera dodatkowe 4 utwory na dysku drugim, w tym duet z RODEM STEWARTEM.
POSŁUCHAJ:
https://www.youtube.com/watch?v=vqbbQvfooLM&list=PLGBhV9l7OidLiepf0R0jUWuBn54g-OouR
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz