poniedziałek, 4 kwietnia 2016

LILAN KANE "Love, Myself" ( 2016 )

SOUL / POP / JAZZ

Amerykanka LILAN KANE umiejętnie łączy jazz z popem a wszystko o smaku soulu. Takiego bliższego latom 70-tym niż temu obecnemu, plastikowemu.

Już pierwszy utwór "Separate Lives" jest tego dowodem. Piosenka bardzo przebojowa nadająca się na przebój choć wiadomo, że jazzu raczej na listach przebojów nie uświadczymy. Okładka może błędnie przedstawiać LILAN jako kolejną uśmiechniętą "gwiazdeczkę jednego przeboju". Nic bardziej mylnego. To wykształcona muzycznie artystka, wrażliwa, ambitna, która prywatnie słucha ETTY JAMES, RAYA CHARLESA czy B.B.KINGA. A o tym, że tacy artyści istnieją uświadomił ją jej ojciec. Myślę, że z czasem pani KANE ma szansę stać się gwiazdą na miarę NORAH JONES czy JOSS STONE choć nieco różnią się te artystki muzycznie, ale zaznaczam, że tylko trochę. Mniej popu a więcej soulu i jazzu usłyszymy w kolejnym "Too Much Woman" z dęciakami, organami Hammonda i sekcją dętą. Bardzo nastrojowa ballada "Without You" przywodzi na myśl skojarzenia z moją ukochaną wokalistką jazzową LIZZ WRIGHT ( patrz ARCHIWUM BLOGA 30 sierpnia oraz 4 października 2015 ). Piękne jest nagranie "Love In Vain". To kolejna ballada zaaranżowana niemal na sam fortepian i oczywiście głos LILAN ( wymawia się LI-LAŁN ).
Moim ulubionym na płycie jest nagranie "Intoxicated" ( to nagranie do posłuchania na dole tego wpisu ). Rewelacja. Ten niespełna 40-minutowy album zamyka równie piękny "Bang Bang ( My Baby Shot Me Down )", utwór z repertuaru CHER ( napisał go ówczesny partner CHER czyli SONNY BONO ), który wykonywała też chociażby NANCY SINATRA. Miłego słuchania.

POSŁUCHAJ:

https://www.youtube.com/watch?v=VKYhP8kI4Yg

Pozdrawiam

OSKAR PENDYK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz